Niedawno stuknął nam rok od kontuzji Stefana. Wróciliśmy już do zupełnie normalnego trybu treningów, noga przyjmuje bezproblemowo obciążenie i regularną pracę. Niemniej od czasu urazu, a potem wdrożenia Diabła do treningów suplementacja i wsparcie ścięgien stało się moim konikiem. Na przestrzeni ostatniego roku przetestowaliśmy z Grubym całkiem sporą baterię suplementów i preparatów wspierających aparat ruchu i można powiedzieć, że mam już swój ulubiony zestaw.
Jeśli chodzi o suplementację, to przyznaję się bez bicia, ze jestem trochę fanatykiem, badania krwi robię Grubemu przynajmniej raz w roku, a jeśli wychodzą w nich ewentualne niedobory, to sprawdzam kontrolnie po wprowadzeniu danego suplementu. Stefan ma zawsze spiżarnie pełną proszków, syropów i granulatów, a przygotowanie jego posiłków jest na tyle skomplikowanym procesem, że wizja zostawienia tego komuś na głowie podczas moich hipotetycznych wakacji, nieco mnie przeraża. Honorowe miejsce na półce z suplementami zajmują oczywiście te na aparat ruchu. Przetestowałam ich przez miniony rok już trochę i mam kilka swoich ulubionych typów. Podczas rekonwalescencji Stefana byłam bardzo zadowolona z suplementów na ścięgna i aparat ruchu z Orlinga i Cortaflexu. A od dłuższego czasu bazą był dla mnie zestaw Boswelia + Kolagen z HorseLine. Ten pakiet dobrze się u nas sprawdza, dostarcza Grubemu podstawowych elementów wspierających aparat ruchu – MSM, witaminy c, kolagenu i kwasu bosweliowego i faktycznie robi robotę, bo blizna Diabła wyglada naprawdę dobrze na obrazie usg i świetnie przyjmuje obciążenie. Do tego jest to zestaw dosyć przystępny cenowo, co przy karmieniu paszami pełnoporcjowymi, dodatkach typu sieczka, mesz i wysłodki oraz baterii suplementów, które Stefan dostaje na codzień, jest istotnym argumentem. W ostatnim czasie Boswelię zamieniłam na wypatrzony na Cavaliadzie Superflex z Naf. Do zakupu przekonały mnie pogaduszki o suplementach przy stoisku Vetfactory i nie żałuję, że dałam się namówić. Zresztą od czasu, kiedy stosuje ten suplement, słyszałam sporo świetnych opinii na jego temat od osób, które stosowały go u swoich koni. Podaje go od kilku tygodni i jestem z niego bardzo zadowolona, mam wrażenie, że Stefan zrobił się mocno elastyczny i pewny w ruchu, więc narazie uzupełniłam zapasy i chociaż jest to opcja nieco droższa niż Boswelia, to jestem z niej bardzo zadowolona i napewno zostanę z Superflexem dłużej.
W przypadku konia, który ma na koncie kontuzję ścięgna, drugą obok suplementacji formą wsparcia i ochrony ścięgien czy właściwie całego aparatu ruchu – jest wsparcie od zewnątrz. Podstawą jest oczywiście chłodzenie po każdym treningu i wysiłku. Obok tradycyjnego zlania nóg zimną wodą na myjce, które nie zawsze jest wystarczające, ale też zwyczajnie nie zawsze jest możliwe, jest jeszcze pare innych opcji. Przetestowałam całkiem sporo preparatów, żeli i wcierek i tu podobnie jak w przypadku suplementów mam kilka swoich typów. Jako że ścięgna Stefana chłodzę po absolutnie każdej jeździe mam w szafce zapas kilku preparatów, które lubię. Przede wszystkim klasyczne wcierki chłodzące – na ten moment na stanie mam trzy czy cztery żele chłodzące, które stosuję wymiennie i bez większego przywiązania do jednego konkretnego produktu. Oprócz nich mam jeszcze parę innych preparatów o nieco innym działaniu, które stosuję na regularnie. Bardzo lubię lawendową chłodząco rozgrzewająca wcierkę z Carr&Day&Martin. Działa najpierw chłodząco a potem rozgrzewa, co wspiera regenerację i ukrwienie ścięgien. Używam jej zwykle wtedy kiedy w niedługim czasie od aplikacji chce Stefana ubrać w ochraniacze stajenne bądź magnetyki i dodatkowo rozgrzać nogi po wysiłku. Z preparatów rozgrzewających i regenerujących regularnie w dni, kiedy Stefan ma wolne stosuję wcierkę z Absorbiny, by dodatkowo stymulować uelastycznianie blizny.
Moje ostatnie odkrycie i ulubiony preparat to Lymphatic z HorseLine, czyli żel usprawniający przepływ limfy na bazie arniki z dodatkiem boswelii i msm, który pomaga likwidować ewentualne obrzęki po wysiłku i usprawnia regeneracje ścięgien. Jest wyjątkowo wydajny i bardzo fajnie działa na zmęczone nogi Grubego.
Jeśli chodzi o chłodzenie, to oprócz żeli i wcierek niedawno zaopatrzyłam się jeszcze w ochraniacze chłodzące Premier Equine, które stanowią formę alternatywy dla chłodzenia nóg konia po treningu pod bieżącą wodą. Ochraniacze wrzuca się do zimnej wody na godzinę przed użyciem, czyli akurat przed wyjściem na trening, a następnie ubiera na około 20 minut. Ten patent pozwala nieco przyspieszyć proces chłodzenia nóg, który tym samym nie wymaga stania z koniem na myjce, tylko pozwala na schłodzenie nóg w trakcie ogarniania sprzętu po treningu czy szykowania posiłków, co przy moim wiecznym stajennym niedoczasie jest dużą zaletą. Skoro jesteśmy już przy ochraniaczach, to dodatkowo kilka razy w tygodniu ubieram Stefanowi ochraniacze magnetyczne. Mam magnetyki z Kentaura i jestem z nich bardzo zadowolona. To stosunkowo budżetowa opcja ochraniaczy magnetycznych i nie byłam pewna na ile solidne będą, co w przypadku Stefana, który jest raczej zapalonym niszczycielem niż koniem szanującym sprzęt, jest czynnikiem istotnym. Okazały się solidnie uszyte i Stefanoodporne, z czego się cieszę. Są na tyle komfortowe, że nie próbuje ich ściągać, co w przypadku ochraniaczy stajennych jest u niego raczej notorycznym działaniem i dobrze się sprawują.
Wsparcie aparatu ruchu chyba już zawsze będzie u mnie priorytetem i staram się w miarę możliwości robić to na wszystkich płaszczyznach – w treningu, przez suplementację i opiekę. Zawsze chętnie testuje kolejne rozwiązania, preparaty i suplementy, ale można powiedzieć, że przez ostatnie miesiące znalazłam już swój podstawowy zestaw wspierający Stefana w pracy i wygląda na to, że szczęśliwie jak narazie ten pakiet zdaje egzamin
Świetny wpis 🙂 tematy wsparcia stawów i ogólnie aparatu ruchu konia też są mi bardzo bliskie, dlatego chętnie popatrzę na Twoje propozycje i może wypróbuję coś nowego. Jak na razie (u konia nastoletniego ze zwyrodnieniami) dobrze się u nas sprawdza Equine America Glucosamine 12.000 PLUS MSM + HA w proszku, naprawdę przyzwoitny efekt i przystępna cena. A za petardę uważam Sizarol Complex Horse w płynie – ten już tanio nie wychodzi, ale można zrobić kurację 2-3 opakowania i efekt jest super 🙂
Pozdrawiam!