Zawody

Sezon halowy czas start

Sezon halowy jest dla nas zawsze „tym właściwym”, Stefan znacznie lepiej czuję się na hali niż na otwartym placu, a że otwarte zawody zamknęliśmy z przytupem czyli zdobywając drugą klasę sportową i wygrywając Małopolska Ligę Jeździecka w Swoszowicach, to po cichu liczyłam, że w tym roku halówki będą nam sprzyjać.

Zaczęliśmy ze Stefanem w tym roku dosyć nietypowo, raz że wcześnie, bo już w październiku, a dwa w Becker Sporcie, gdzie jeszcze nie mieliśmy okazji startować. Nowe miejsce na otwarcie sezonu nie dawało wprawdzie gwarancji, że Stefan nie będzie się stresował i nakręcał, ale pozostawałam dobrej myśli. Na miejscu okazało się, że Becker Sport to bardzo przyjemny ośrodek z fajną infrastrukturą na zawody, boksami na betonie, myjkami tuż obok namiotów, przyzwoitą rozprężalnią i przyjemną halą. To wszystko nie przekonało jednak Stefana do tego, żeby rozpocząć sezon kulturalnie i bez ekscesów. Rozprężanie na tych zawodach było dla mnie wyjątkowo karkołomne i stresujące, bo Stefan był niestety najgorszą wersją siebie, rżał, brykał, napinał się, kręcił bączki, nie miał funkcji stepa i udawał, że jest ogierem.

Tradycyjnie trudne rozprężenie nie przeszkodziło mu fenomenalnie funkcjonować w parkurze i tak pierwszego dnia w zupełnie nowym miejscu Stefan wyskakał nam pierwsze miejsce w N klasie. Wobec dobrej formy Stefana zapadła decyzja o naszym debiucie w C. Wprawdzie zakładałam, kończąc sezon otwarty, że do debiutu w 130 będziemy podchodzić na spokojnie, ale tradycyjnie założenia to jedno, a rzeczywistość to drugie, a skoro Stefan czuł się dobrze i był bardzo skuteczny, to nie było na co czekać. Kolejnego dnia rozprężenie było wcale nie spokojniejsze, Stefan wciąż się nakręcał, ciężko było mi mierzyć do przeszkód i znaleźć dobry galop, bo był spięty i przytkany, a przy tym szukający okazji do eksplozji. To wszystko przełożyło się jednak na dobrą koncentrację i kumulację energii w parkurze, w efekcie mimo moich ogromnych nerwów debiut w 130 pojechaliśmy na jedną, w stu procentach moja zrzutkę i skończyliśmy na 3 miejscu w konkursie. Nie mogłam wracać po tych zawodach szczęśliwsza.

Kolejne starty czekały nas już w miejscu dobrze znanym czyli w Michałowicach. W piątek zaczęliśmy konkursami N i C, znowu na rozprężalni Stefan był bardzo trudny do opanowania, już samo wejście na małą halę stanowiło problem i wymagało pomocy z ziemi. N klasę jechaliśmy jeszcze w wersji bez udziału mózgu, Stefan nie galopował, był spięty i rozkojarzony, stąd dwie zrzutki i punkt za czas, ale konkurs C w stu procentach zrównoważył niedogodności rozprężenia i poprzedniego przejazdu, bo udało nam się przejechać go na zero. Zdarzają się w mojej przygodzie ze Stefanem momenty absolutnego zaskoczenia i totalnej radości, z całą pewnością był to jeden z nich. Nie spodziewałam się że ten koń kiedykolwiek będzie chodził konkursy C klasy, a tym bardziej że będzie je chodził skutecznie i na zero, a jednak nie przestaje mi zaskakiwać i wygląda na to, że wciąż nie powiedział ostatniego słowa. Kolejne dni startów minęły nam nieco w kratkę, w sobotę mój błąd w 130 skutkował eliminacją, asekuracyjna jazda i trzymanie do oksera na tym poziomie, a co za tym idzie ekstremalnie bliskie odbicie i zrzutka, mocno zirytowały Stefana i wybrykał mnie za trzecią przeszkodą, ale za to niedzielne 120 przejechaliśmy już na zero, mimo nadmiaru energii Stefana i solidnego brykania w trakcie przejazdu.

Kolejne zawody zaplanowaliśmy w Lesznie, dotychczas teamowe wyjazdy w to miejsce mnie omijały, mój budżet na sezon halowy w dużej mierze pożerała Cavaliada, więc starałam się ograniczać zawody wyjazdowe do niezbędnego minimum, a Leszno ze względu na odległość i związane z tym koszty było zawsze pierwsze do wykreślenia. W tym roku musieliśmy niestety odpuścić plany na Cavaliade w związku z przeniesieniem konkursów 120/125cm z 1* do Amateur Tour, a w efekcie znacznie wyższe koszty startów. Było mi bardzo żal, bo Cavaliada w Poznaniu to moje absolutnie ulubione zawody, ale niestety w tym roku musiałam o nich zapomnieć. W zamian pojawiła się opcja wyjazdu na nieco bardziej odległe halówki czyli do Leszna właśnie. Mimo niezbyt sprzyjających warunków atmosferycznych okazało się być to całkiem przyjemne miejsce do startów. Stacjonarne boksy, stępowalnik i duża hala zdecydowanie umilają zimowe starty, chociaż były to nasze zdecydowanie najgorsze zawody w ostatnim czasie. Żadnego parkuru nie pokonaliśmy bez błędów i do niedzieli nie umiałam skalibrować nas pod starty na większej hali przy słabo galopującym Stefanie. Brakło nam energii i dobrego galopu, wszędzie musiałam wybierać asekuracyjne bliskie odbicia i w ogólnym rozrachunku słabo mi się jechało, niemniej za każdym razem docieraliśmy do celowników mety, tyle że z punktami za czas i pojedynczymi zrzutkami. Do tego zaliczyliśmy w sobotę lekka kraksę na okserze w 130, która może w ogólnym rozrachunku wyszła nam na dobre, bo Stefan wreszcie włączył dobry galop i przejechał ten parkur przyzwoicie i bez kolejnych błędów. W niedzielę mimo wszystko asekuracyjnie pojechaliśmy 120 zamiast 130 i mimo przypadkowej zrzutki w szeregu przejechaliśmy ten konkurs całkiem nieźle. W ogólnym rozrachunku to były najsłabsze nasze starty od dawna i napewno najsłabsze w dotychczasowym sezonie halowym, niemniej był to raczej lekki spadek formy niż zwiastujący większe problemy kryzys, a przede wszystkim efekt braku mojego objeżdżenia na większych halach. Stefan globalnie trzyma naprawdę dobrą formę. Kolejnym naszym planem był udział w Halowych Mistrzostwach Polski Południowej w kategorii seniorów, ale to już zasługuje na osobny wpis. 

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *