Zawody

Mistrzostwa Małopolski, sierpień Michałowice

Najważniejszym sierpniowym startem był dla nas ze Stefanem udział w Mistrzostwach Małopolski w Michałowicach. Startowałam w nich tylko z Grubym i były to pierwsze moje zawody rozgrywane na zasadach mistrzostw, a wiec z każdym startem liczącym się do ogólnej klasyfikacji. Stresował mnie już sam fakt startów w Michałowicach, za którymi Stefan nie przepada i gdzie dotychczas byłam zwykle umiarkowanie usatysfakcjonowana zjeżdżając z parkuru, a przede wszystkim stresowała mnie sama formuła tych zawodów, wymagająca trzymania nerwów na wodzy, spokojnej, precyzyjnej jazdy przez całe trzy dni startów i dowiezienia wyniku do ostatniego nawrotu finału.

IMG_3571-kopia

Gruby w czwartek po przyjeździe wykazywał się tradycyjnym już dla naszych wizyt w Michałowicach nadmiarem energii. Zaliczyliśmy serię dzikich galopad, odskakiwania na boki i konkretnych baranów we wszystkich typowych dla Stefana miejscach na placu i rozprężalni, wygalopowaliśmy co nasze i zjechaliśmy na względnym luzie do stajni. Do samych startów podchodziłam z ostrożnymi oczekiwaniami. Wizja spokojnej, dobrej i bezbłędnej jazdy utrzymanej przez trzy dni wydawała mi się trudna do osiągnięcia. Ale wychodziłam z założenia, że jest to dla nas obojga nowe doświadczenie, obliczone na nieco inną niż zwykle jazdę i stawiające przed nami nowe wyzwania.

IMG_9924-kopia

W piątek ku mojemu sporemu zaskoczeniu jechało mi się naprawdę świetnie, spokojnie, grzecznie, od przeszkody do przeszkody. Ten przejazd był absolutnym przeciwieństwem tego, czego spodziewałam się po czwartkowym rozruchu. Chwilami ten przejazd był nawet zbyt grzeczny, niemniej jechało mi się bardzo dobrze, Stefan był skupiony i dokładny, zabrakło trochę szczęścia i trochę rozumu, bo złapaliśmy jedna dosyć niefortunną zrzutkę. Odskok pasował idealnie, Gruby bez wahania skoczył, ale oddałam mu trochę zbyt dużo ręki nad przeszkodą i strącił zadem. Szkoda, bo był to naprawdę dobry, spokojny przejazd, czyli dokładnie taki, jaki powinien być przejazd w półfinale.

IMG_1646-kopia

Sobotni przejazd, nieco dynamiczniejszy niż piątkowy, okazał się skuteczniejszy, bo dojechaliśmy ze Stefanem na zero. Jechało mi się chyba jeszcze lepiej niż w piątek, Stefan świetnie się prowadził, w paru momentach mocno mi pomógł, w żadnym momencie się nie zawahał, szedł pewnie do każdej przeszkody. Było kilka sytuacji newralgicznych, linia do szeregu wzdłuż długiej ściany, gdzie Stefana często rozprasza chata grilowa i szeleszczące banery, co parę razy przełożyło nam się na zrzutki, umiarkowanie intuicyjna i zachęcająca do kombinacji linia od jedynki do dwójki czy wreszcie ostatni okser, na który wysłałam Stefana dużym skokiem, ale Stefan nie dotknął nawet jednego drąga i w każdej z tych sytuacji spisał się na medal, wykazując się koncentracją, chęciami, dobrą głową i komunikacją ze mną. Faktem jest, że ja też skupiałam się na jeździe od przeszkody do przeszkody, na każdym konkretnym zadaniu, starałam się nie nakręcać, nie myśleć o tych startach globalnie, tylko skupiać na jednej przeszkodzie naraz.

IMG_3572-kopia

Po dwóch półfinałach w finale startowałam z siódmego miejsca z jedną zrzutką na koncie. Nie ukrywam, że tej zrzutki było mi mocno szkoda, bo była raczej z gatunku niefortunnych, a apetyt na więcej zawsze rośnie w miarę jedzenia i po dobrej zerowej sobocie tym bardziej żal było mi tych zebranych w piątek czterech punktów karnych. Niemniej równocześnie sam fakt, że zachowywaliśmy w tych mistrzostwach przyzwoitą pozycję, a przejazdy same w sobie nie były złe, było dla mnie sukcesem jako takim. Po ciężkim początku sezonu, fakt, że możemy w tych Mistrzostwach w ogóle stawać w szranki bez robienia boruty, był satysfakcjonujący. W niedzielę mocno namieszaliśmy z Grubym oboje. Finał obejmował dwa nawroty na wysokości 105cm. Do drugiego nawrotu wchodziło 10 najlepszych koni i dopiero w tym przejeździe znaczenie miał czas. Niestety w pierwszym nawrocie zaliczyliśmy zrzutkę i w efekcie do drugiego nawrotu wchodziliśmy z 8 punktami karnymi na koncie. Ta zrzutka była w stu procentach moją winą. Koncertowo wpakowałam Stefana w stacjonatę, najpierw prowadząc go bez pomysłu, a potem wychodząc mu na szyję. Gruby ratował się jak mógł, ale zrzutkę zrobił. Poza tym przejechał pierwszy nawrót naprawdę dobrze, równo i pewnie, nic go nie przestraszyło, nic nie rozproszyło, potrójny szereg pokonał bez zawahania, dając się dobrze skrócić, a moja wpadka na drugiej przeszkodzie nie rozwaliła nam całego przejazdu. Na rozprężalni miałam poczucie, że jest już mocno zmęczony, ale na parkurze już w pierwszym nawrocie pokazał, że ma jeszcze masę siły.

IMG_1540-kopia

W drugim nawrocie pokazał tej siły aż za dużo i solidnie zemścił się za wpakowanie go w przeszkodę w pierwszym nawrocie, bo jak za jedynką odpalił wrotki, tak przewiózł mnie przez cały parkur prując do przodu bez ładu i składu i nie dając się skrócić czy wycofać. Do dwóch zrzutek na koncie, dobraliśmy po tym przejeździe jeszcze dwie i tym samym skończyliśmy Mistrzostwa na 9 miejscu. Niedosyt oczywiście jest – mogło być lepiej, mogliśmy w niedzielę się tak nie wysypać, mogłam nie popełnić błędu w pierwszym nawrocie, a w drugim szybciej zareagować, kiedy Stefan zaczął pruć do przodu na oślep. Mimo wszystko w ogólnym rozrachunku jestem całkiem zadowolona i z siebie, i z Grubego. To były generalnie niezłe przejazdy, z błędami, nieidealne, ale takie, których raczej się nie wstydzę. Udowodniłam sama sobie, że jestem w stanie jeździć na tym koniu na spokojnie, z głową i całkiem ładnie, że jestem w stanie myśleć w parkurze i reagować. Tego myślenia i reakcji zabrakło mi tylko w drugim nawrocie finału, bo trzeba było Stefana spacyfikować zaraz za jedynką zanim się rozhulał. Niemniej w ogólnym rozrachunku było dobrze, daleko od ideału, ale dobrze.

IMG_1679

Poza wszystkim były to nasze pierwsze starty w Mistrzostwach, które rządzą się innymi prawami, innym poziomem stresu i presji niż normalne zawody. Wymagają większego opanowania i spokoju, a tego, nie da się ukryć, niekiedy mi brakuje. Te zawody dodały mi dużo opanowania i skupienia w parkurze. Po raz kolejny zaskoczył mnie i mocno mi zaimponował podczas tych zawodów sam Stefan. Naprawdę mocno się starał, bez problemu radził sobie w sytuacjach, kiedy zabrakło mojej decyzji, lub kiedy popełniłam błąd i bez trudu sprostał trudniejszym zadaniom w parkurze. Dużo dały mi na tych zawodach doświadczenia ze zgrupowania w Żywcu, przede wszystkim z treningu na miejscu i z sobotniego przejazdu, kiedy mocno przepracowaliśmy skracanie i wydłużanie w dystansach. Bez trudu radziliśmy tu sobie w ciaśniejszych odległościach miedzy przeszkodami, właśnie dlatego że Stefan świetnie się prowadził i był do tych zadań przygotowany. W ogólnym rozrachunku odczuwałam po tych zawodach pewien niedosyt, bo wiem, że mogliśmy ze Stefanem więcej, ale równocześnie cieszę się z tego, co się udało i liczę, że to doświadczenie przełoży się na nasze kolejne starty.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *