Jako właścicielka konia z tendencja do łykania zwracam uwagę na wszystkie patenty na nudę w boksie, które wpadną mi w ręce. Duży wprawdzie odkąd urwał sobie żłob i stracił go bezpowrotnie, nie ma okazji do łykania, ale z cała pewnością wszelkie patenty na nudę mu nie zaszkodzą. Próbowałam więc urozmaicić mu życie Likitem, ale Elbrus wzgardził nim i nawet nie raczył powąchać, o polizaniu nie wspominając. Osobna sprawa, że Duży w ogóle nie jest typem liżąco-memlającym, a że przy tym w kwestiach szeroko pojętej gastronomii to raczej straszny maruda, jaśniepan i niejadek, to nawet niespecjalnie mnie swoją reakcją zaskoczył. Odpuściłam więc temat lizawkowych pogromców boksowej nudy, uznając, że nie da się kucyka uszczęśliwić na siłę, choćby się chciało, a Duży dostał najzwyklejszy blok solny dolny do memlania, kiedy go najdzie na to ochota, czyli raczej niezbyt często.
Do czasu. Ostatnio Facebook, który doskonale wie przecież, czym się w życiu interesuję najbardziej, uparcie prezentował mi reklamę nowego przysmaku dającego kopytnym zabawę i urozmaicenie podczas pobytu w boksie. Swingers to nie klasyczna lizawka, a bryła sprasowanego siana do podgryzania i szczypania, co – w przeciwieństwie do lizania i memłania – Duży ubóstwia. Znając aż za dobrze jego zamiłowanie do skubania i podgryzania wszystkiego, co napotka jego paszcza (drzwi do paki, desek, drągów, półek, batów, szczotek i całej reszty sprzętów, na których wymienianie nie starczyłoby mi znaków), postanowiłam zaryzykować i zafundować Elbrusowi taki łakoć.
Swingers to kilogramowa półkula do zawieszenia w boksie, w 90% składa się z suszonej trawy, jest bogaty w błonnik, nie zawiera dodatku cukru, zachęca do skubania, zapewniając kucykowi atrakcję i zajęcie. Łakoć faktycznie chce się podgryzać, bo pachnie obłędnie i po otwarciu opakowania czuć silny, specyficzny aromat siana i ziół. Duży był żywo zainteresowany tematem, jak tylko otworzyłam paczkę, więc jeszcze zanim zamontowałam patent w boksie, wiedziałam, że trafiłam w dziesiątkę i tym razem nie będzie klapy jak z Likitem. I nie pomyliłam się. Ciężko było zawiesić Swingers w boksie, bo Duży niecierpliwił się, niuchał, bardzo chciał mi pomóc przy instalacji, a w zasadzie najchętniej skonsumowałby przysmak natychmiast, cobym nie musiała się już kłopotać zawieszaniem.
Swingers to z pewnością fajna alternatywa dla lizawkowych zabijaczy boksowej nudy, szczególnie dla koni, co nie przepadają za lizaniem, ale lubią skubać i podgryzać, skład i aromat będzie pasował chyba każdemu kopytnemu, bo Swingers po prostu pachnie latem, łąką i trawą. Kolejne półkule mam już zamówione, ponieważ Duży swoją wchłonął w jeden dzień, a w zasadzie w jakieś półtorej godziny. Fakt, że zawiesiłam go przy ścianie boksu, czyli nie tak, jak zaleca producent, by nie dało się go oprzeć o ścianę. Poszłam trochę na łatwiznę i – przyznaje się bez bicia – nie doceniłam jego apetytu, ale na swoją obronę mogę powiedzieć, że akurat w boksie Dużego ciężko przymocować kulę tak, by nie opierała się o ścianę. Będę musiała jednak pomyśleć nad patentem na mocowanie Swingersa gdzieś na środku boksu. Wtedy z pewnością zajmie gagatka na długie godziny.
Warto też wspomniec, że cena przysmaku jest z gatunku tych przyjemnych dla portfela. Sam Swingers to 21,99pln a w zestawie ze sznurkiem i kółeczkiem do mocowania 24,95pln. Można więc bez żalu swojemu kucykowi regularnie sprawiać taki prezent. Szczególnie jeśli jest tak grzeczny jak Elbrus.
Swingers można zamówić w sklepie 4Equine.
Mina po zjedzeniu mówi sama za siebie!