Wiosną zeszłego roku zdecydowałam się na zmianę siodła. Moje stare siodło kiepsko leżało na Dużym, a ja długo bagatelizowałam ten temat. Szczęśliwie kurs masażu koni otworzył mi w tej kwestii oczy i zdecydowałam się na zakup nowego siodła. Na czas poszukiwania odpowiedniego modelu przesiadłam się w siodło Trenera, które wciąż nie było dla Elbrusa idealne, ale jednak sporo lepsze niż mój stary Stubben, a tymczasem sama zabrałam się za poszukiwanie ideału. Prawdę mówiąc szło mi to jak po grudzie, bo na siodłach zwyczajnie się nie znam. Sama nie miałam okazji testować jakiejś znaczącej ich liczby, a chociaż po kursie masażu wiedziałam już ciut więcej o samym dopasowaniu, to o kupowaniu siodła wciąż nie wiedziałam nic. Trudno było mi zawęzić obszar poszukiwań do choćby konkretnych marek, bo prawda jest taka, że opinii o danym producencie jest mniej więcej tyle, co użytkowników. Jedni chwalą sobie poczciwe Daw Magi, inni twierdzą, że to straszne placki. Jedni z dumą i zadowoleniem siadają w swojego Prestige’a, a inni narzekają na ich delikatność. Jedni polecają nowoczesne, lateksowe wypełnienia, inni pozostają przy klasycznej wełnie. Dla jednych Wintec z systemem wymiennych łęków jest ideałem, a dla innych dokładnym jego przeciwieństwem. Tak można wymieniać w nieskończoność. Początkowo to wszystko mocno mnie przytłaczało, przerzucałam oferty sklepów i ogłoszenia na re-volcie, czytałam i szukałam możliwie dużo informacji, by dobrze przygotować się do zakupu i podjąć rozsądną decyzję opartą o jakąś tam niedużą, ale własną bazę wiedzy na ten temat. Jednego byłam pewna od początku – że tym razem chcę nie tylko zmienić siodło, ale i faktycznie dopasować je do konia. Tu zaczęły się oczywiście kolejne schody, bo o rymarzach też opinii jest tyle samo, co ich klientów, a może i więcej. I ciężko znaleźć kogoś, o kim mówi się tylko dobrze.
Z pomocą przyszła mi Justyna, u której Duży był w treningu zanim trafił do mnie, polecając mi Pana Adriana z Elfabu. Pan Adrian był akurat na trasie do Krakowa, więc zajechał i do nas. Elfab jako sklep jest dystrybutorem siodeł Daw-Maga i Kentaura, więc Pan Adrian przyjechał busem wypełnionym siodłami testowymi, a przede wszystkim ze swoim własnym doświadczeniem i wiedzą, które pomogły wybrać idealny dla mnie model. Kiedy po kilku próbach usiadłam w testowej wersji swojego przyszłego siodła, wiedziałam, że to jest właśnie to. Nie mogę powiedzieć, że było obiektywnie lepsze niż poprzednie, które wypróbowałam, ale zwyczajnie od razu czułam, że to jest model dla mnie. Od razu usadziło mnie inaczej, a Elbrus nawet w testowym egzemplarzu był elastyczny i chętny. To oznaczało lekką zmianę planów względem pierwotnego założenia zakupu i dopasowania używanego siodła, bo właśnie zakochałam się w siodle, które miałam zamówić z fabryki. Ale komfort jazdy już w testowym egzemplarzu był fantastyczny i wart zmiany planów i budżetu. Pan Adrian zdjął z Dużego miarę, ustaliliśmy, że dla mnie odpowiednie będzie siedzisko 17 calowe, ale z wydłużoną tybinką i tak zamówiłam swojego brązowego Kentaura Titan, na którego musiałam potem z niecierpliwością poczekać kilka długich tygodni, aż trafi z fabryki do Elfabu, gdzie zostanie dopasowany do Dużego, a potem wreszcie do mnie.
Bardzo doceniam, że przy tym zamawianiu, dobieraniu i dopasowywaniu siodła bardzo dużo się dowiedziałam, a Pan Adrian wszystko chętnie tłumaczył i opowiadał. Oczekiwanie na siodło trochę trwało, ale warto było uzbroić się w cierpliwość, bo mój nowy Kentaur okazał się idealny i dopiero jeżdżąc w nim zrozumiałam i poczułam, jakie znaczenie ma dobrze dobrane i dopasowane siodło. Komfort i wygodę Dużego widać było od razu – w elastyczniejszym ruchu, obszerniejszym wykroku, luźniejszej łopatce czy większej dążności do ruchu naprzód i chociaż to właśnie jego wygoda była dla mnie przy zakupie siodła najważniejsza, to z perspektywy czasu rozumiem też dlaczego istotnie jest nie tylko to, by siodło było doskonale dopasowane dla konia, ale i dobrze dobrane i wygodne dla jeźdźca. Tak naprawdę nie chodzi o sam komfort czy przyjemność z jazdy, tylko fakt, że dobrze dobrane i wygodne siodło pozwala na precyzyjniejsze działania, automatycznie usadza jeźdźca we właściwym miejscu i pozwala uniknąć błędów wynikających z mimowolnego uciekania przed dyskomfortem. W swoim Kentaurze siedzę luźno i swobodnie, samo siodło pomaga mi w zachowaniu właściwej pozycji, ale też sprawia, że nie muszę walczyć ze swoim ciałem i pozycją, którą wymuszałoby na nim kiepsko do mnie dobrane siodło. Z perspektywy kilku miesięcy jazdy czuję i rozumiem, jak bardzo ważne jest żeby siodło pasowało obu stronom, bo tylko wtedy nie zaburza ono, ani nie utrudnia komunikacji między nimi.
Wiadomo było, że po kilku tygodniach – jak każde nowe siodło – mój Kentaur będzie wymagał dopchania, ale o tym uprzedził mnie też Pan Adrian i faktycznie, kiedy uznałam, że siodło zaczyna Dużemu leżeć na przodzie skontaktowałam się z Elfabem. Fajnie, że nie musiałam czekać na wizytę w okolicy Krakowa. Jako że Pan Adrian miał zdjętą z Dużego miarę, to mogłam bez problemu podwieźć siodło do Sierakowic sama i załatwić sprawę w jedno popołudnie i to po kilku dniach od telefonu sygnalizującego problem, zamiast czekać kilka tygodni. Po tej korekcie wypełnienia siodło znowu leżało jak ulał. Kentaur od początku pasował idealnie zarówno Dużemu, jak i mnie. Elbrus był w nim luźny i elastyczny, a mnie samą to siodło miękko usadzało na jego grzbiecie, pomagając zachować właściwą pozycję i działanie, ale też – co dla mnie szczególnie ważne – walczyć z moimi złymi przyzwyczajeniami. Świetne sprawdzał się też w skokach, pomagając w lekkim i elastycznym półsiadzie nad przeszkodą. Jednym słowem byłam więcej niż zadowolona, ale świetne pierwsze wrażenie to połowa sukcesu, a faktycznie liczy się to, jak siodło sprawdza się, pracuje i wygląda po kolejnych miesiącach użytkowania. Swojego Kentaura mam od 5 miesięcy. Nie licząc tego jednego dopchania po kilku pierwszych tygodniach używania, siodło nie wymagało żadnych interwencji ze strony rymarza, wypełnienie nie przemieszczało się, nie ugniatało, żadne szwy nie puściły, nie miałam problemów z zamkami, przystułami czy – o zgrozo! – uszkodzeniem terlicy. Po pięciu miesiącach leżało na Dużym tak samo dobrze, jak po pierwszym tygodniu jazdy, a i mnie jeździ się równie komfortowo. Przy tym wszystkim mój Kentaur wygląda prawie idealnie. Prawie, bo zaliczył niefortunny wypadek w stajni – prawdopodobnie wylądował na nim stajenny kot zeskakujący z belki i niestety mimo pokrowca w jednym miejscu podrapał tybinkę. Nieszczęśliwy zbieg okoliczności wpłynął oczywiście na wygląd siodła, które poza tym jest w nienagannym stanie. Fakt – staram się je regularnie czyścić i smarować, dbam, żeby nie zostawiać na nim żadnych zabrudzeń i zawsze przechowuję w pokrowcu (który jak się okazało nie chroni tak całkiem przed wszystkim). Przy tym minimalnym nakładzie pracy, Kentaur wygląda absolutnie bez zarzutu, a to daje nadzieję na to, że to siodło będzie się rozsądnie starzeć i długo zachowa dobry wygląd. Mocno liczę, że przy przesiadaniu się na kolejnego konia uda się go dopasować, bo rozstawałabym się z nim z żalem, ale nawet w takiej sytuacji z dużym prawdopodobieństwem pozostanę przy tym bądź podobnym modelu.
Przy okazji tej recenzji chcę Wam polecić nie jeden temat, a dwa. Pierwszy to oczywiście siodło Kentaur Titan. Wiadomo, że nie ma siodeł jednoznacznie dobrych i jednoznacznie złych, bo kwestia dopasowania do konia i jeźdźca jest tak indywidualna, że ciężko siodła tak różnicować. Ale z całą pewnością mogę polecić Titana jako siodło komfortowe dla obu jego użytkowników, rozsądne cenowo i trwałe, wiadomo, że oprócz tego wszystkiego pozostaje kwestia indywidualnego dopasowania do konia, oraz budowy i preferencji danego jeźdźca.
Drugi temat, który w ramach doświadczenia zmiany siodła chciałabym polecić to zakup, a przede wszystkim dopasowanie siodła w Elfabie. Dobry, doświadczony i terminowy rymarz jest na wagę złota, a ja przez cały czas od pierwszego spotkania, próbowania różnych siodeł, wyboru i konfiguracji mojego przyszłego Titana, przez oczekiwanie na zamówienie, które wprawdzie trochę trwało, ale było warte cierpliwości, po jego odbiór, a potem kolejne dopasowanie byłam w stu procentach zadowolona z tego kontaktu i realizacji. Po sześciu miesiącach użytkowania dobrze dopasowanego siodła czuję i rozumiem, jak wielkie ma ono znaczenie dla dobrobytu konia i dla jego współpracy z jeźdźcem, a jedyne czego mogę żałować, to że zwlekałam z tym tak długo. Z całą pewnością z dopasowaniem siodła do kolejnego konia nie będę się ociągać.
O tak siodło dużo daje. Znałam pewnego instruktora, który swoich początkujących uczniów sadzał w twardym siodle… aby łatwiej nauczyli się anglezowania, bo jak niewygodne siodło to,, chętniej się wstaje”:)