Recenzje

Harry & Snowman

Kilka dni temu mignął mi na Netfliksie film „Harry & Snowman”, którego zwiastun oglądałam jeszcze przed premierą, czyli parę lat temu. Nie zastanawiając się długo, przy pierwszej okazji włączyłam, obejrzałam i nie żałuję. Historia Harry’ego DeLeyera i siwego Snowmana jest bowiem niezwykła, mocno filmowa i pokrzepiająco-wzruszająca, a sam film jest zręcznie nakręconym dokumentem, który po prostu dobrze się ogląda. W filmie śledzimy losy Harry’ego DeLeyera – Holendra, który po drugiej wojnie trafia do Ameryki z przysłowiowym dolarem w kieszeni, a po kilku latach razem z wyciągniętym i odkupionym z transportu na rzeź za 80 dolarów koniem, który dotychczas ciągnął wóz u Amiszów, wygrywa dwa lata z rzędu prestiżowe zawody w Madison Square Garden, ustanawia rekord potęgi skoku, a Federacja Jeździecka USA przyznaje mu tytuł Konia Roku. Brzmi nieprawdopodobnie i tak cukierkowo, że trudno uwierzyć, że film jest dokumentem, a nie fantazją reżysera celującego w gusta nieco młodszej widowni.

160525115708-snowman-side-on-jumping-exlarge-169

Źródło: Edition.cnn.com

Historia jest porywająca i niesamowita. DeLeyer po tym jak dociera do Stanów podejmuje pracę na farmie tytoniu, ale miłość do koni, którą przywozi jeszcze z Holandii, szybko popycha go do jazdy i startów na koniach należących do właściciela gospodarstwa. Stamtąd w niedługim czasie trafia do ekskluzywnej Knox School, gdzie zaczyna pracę jako instruktor jeździectwa. W lutym 1956 roku jedzie na targ w New Holland z zamiarem zakupu tanich koni do szkółki jeździeckiej. Jest to targ, z którego niesprzedane konie jechały prosto na rzeź. DeLeyer przyjechał spóźniony, większość koni została sprzedana, a reszta stoi przygotowana do transportu do fabryki kleju. Na jednej z ciężarówek gotowych do odjazdu Harry wypatrzył siwego ośmiolatka o łagodnym spojrzeniu. Siwek dotychczas ciągnął wóz Amiszów, DeLeyer kupuje go za całe 80 dolarów. Ze względu na swój łagodny charakter koń szybko staje się ulubieńcem dzieci Harry’ego, które nadają mu imię Snowman. Snowman pracuje w szkółce, wozi dzieci nad jezioro, chętnie pływa, ze stoickim spokojem przyjmuje wszystkie nowe zadania. W niedługim czasie Harry z żalem sprzedaje go znajomemu, któremu obiecał sprzedać pierwszego spokojnego i bezpiecznego konia, którego uda mu się znaleźć. Po kilku dniach Snowman przeskakuje solidne ogrodzenie na padoku i wraca do Harry’ego, scenariusz powtarza się mimo podwyższenia ogrodzenia i nowy właściciel postanawia ostatecznie odsprzedać Snowmana z powrotem Harry’emu. A ten w związku z nowo odkrytym talentem Snowmana decyduje się z lekkim przymrużeniem oka i bez większych oczekiwań przygotować go do startów w dyscyplinie skoków. Po trzymiesięcznym szkoleniu Snowman trafia na pierwszy parkur i… wygrywa. Podobnie jak kolejne zawody i jeszcze następne. Seria spektakularnych zwycięstw prowadzi go na arenę Madison Square Garden, gdzie ten eks-pociągowy koń znikąd pokonuje największe ówczesne sławy i zgarnia całą stawkę. Sukces powtarza również w następnym roku. To rozpoczyna widowiskową karierę tej pary. W niedługim czasie Harry i Snowman pobijają ówczesny rekord potęgi skoku, obaj odnajdują w sobie showmanów specjalizując się w takich trickach jak skoki przez drugiego konia i stają się ulubieńcami publiczności. W 1962 roku Snowman odchodzi na zasłużoną emeryturę i dożywa wieku 26 lat u boku Harry’ego.

images

Źródło: horsestarshalloffame.org

Tego wszystkiego oczywiście można dowiedzieć się z pierwszego lepszego artykułu na temat tej pary, a i sporej części miłośników jeździectwa ta para i jej perypetie są z grubsza znane. Film „Harry & Snowman” to coś więcej niż kilka akapitów ich wspólnej historii. Reżyser opowiada ich perypetie bogato je ilustrując zdjęciami i filmami z przejazdów czy z życia codziennego tej dwójki, oddając głos samemu Harry’emu, jego rodzinie, przyjaciołom i osobom z szeroko pojętego światka jeździeckiego. Reżyser buduje historię niezwykłego konia i jego właściciela, który dzięki ciężkiej pracy, poświęceniu i ogromnej pasji spełnia swój american dream i osiąga nieprawdopodobny sukces, zdradzając też kulisy tej historii i opowiadając o niej trochę od podszewki. Harry sam o sobie mówi, że był człowiekiem znikąd, że to Snowman go stworzył i jest w tym sporo racji, bez tego konia był ot instruktorem jeździectwa w żeńskim liceum. Wykupując Snowmana, inwestując w niego czas, pracę i wiarę, wprawdzie nieświadomie i zupełnie w ciemno, ale odmieniał nie tylko los tego konia, ale też i swój własny. Ta dwójka dała sobie nawzajem nowy i zupełnie nieoczekiwany start, tyle że za ich wspólnym sukcesem stało też wielkie poświęcenie. To nie jest film tylko o Harrym i jego koniu, to też film o pracy całej rodziny, o pasji, która tworzy, ale też trawi, która rzutuje na relacje i układy, na bliskich i ich codzienność. Na sukces i ambicje Harry’ego pracuje on sam, ale też jego rodzina. Ten sukces z jednej strony ją wynosi i daje jej spokojny byt, ale z drugiej w pewnym sensie ją przygniata. Bliscy Harry’ego opowiadają o trudnej codzienności podporządkowanej jego karierze i o życiu w cieniu jego sukcesu. I chociaż historia DeLeyera i Snowmana jest trochę bajkowa, to obraz wyłaniający się z tego filmu wcale nie jest przesłodzony. Film Rona Davisa to też ciekawy rzut oka na jeździeckie realia lat 50 i 60, które od współczesności różniły się pod każdym chyba względem.

16a83d4395af5fac121aaaa5ba543d4e

Źródło: pinterest.com

Dzięki zręcznej narracji, ale też uniwersalnemu wydźwiękowi tej opowieści, myślę, że film ogląda się dobrze zarówno pasjonatom jeździeckim, dla których będzie to historia o jednej z jeździeckich sław, jak i totalnym laikom, którzy odnajdą w niej dowód na to, że ciężka praca, wiara i pasja prowadzą niekiedy krętą drogą, ale jednak do sukcesu. Ja sama znalazłam w tym filmie jakąś formę pokrzepienia, które w tym momencie mojej  jeździeckiej przygody jest mi wyjątkowo potrzebna. Pamiętam, że na początku pracy z Elbrusem, kiedy dosyć mocno borykaliśmy się z problemem zatrzymywania się, obejrzałam film „Jappeloup”, który opowiada o niezwykłym i bardzo utalentowanym francuskim skoczku, któremu też zdarzyło się w kilku kluczowych momentach odmówić skoku. Tamten film, jak naiwnie by to nie brzmiało, był wtedy jakąś formą motywacji do dalszej pracy. „Harry & Snowman” jako historia o sukcesie osiąganym dzięki pasji, spokojowi, ciężkiej, codziennej pracy i wzajemnemu zaufaniu, w jakimś sensie pokrzepia mnie dzisiaj. Z czystym sumieniem polecam nie tylko na długie zimowe wieczory, ale też na słoneczne wiosenne popołudnie. A na zachętę podrzucam zwiastun.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *