Shopping

Horze Supreme Stable Boots

Jednym z fundamentalnych elementów rehabilitacji po urazie ścięgna jest rozgrzewanie kontuzjowanej nogi. W tym celu zaleca się zakładanie na noc, a niekiedy też i na dzień ochraniaczy stajennych. Ochraniacze służą rozgrzewaniu czy utrzymaniu ciepła, a po części też i ochronie przed kolejnymi urazami w wyniku uderzenia albo przeciążenia tej nogi. Początkowo ubierałam Stefanowi magnetyczne Torpole, które pożyczył mi Trener. Te ochraniacze nie były pierwszej młodości już jak je pożyczałam, ale Stefan szybko sobie z nimi poradził. Błyskawicznie nauczył się je zdejmować, a kiedy już je ściągnął służyły mu do zabawy. Jakiej dokładnie nie wiem, bo ubieram mu ochraniacze na noc, a rano znajdowałam je zakupane w słomie, ze śladami gryzienia i memłania w paszczy. Z czasem do nich przywykł i przestał z nimi walczyć, albo zaczął doceniać miłe ciepło, które zapewniają nocą, najważniejsze, że przestał je ściągać, a dokładnie przestał ściągać lewy ochraniacz, czyli ten zakładany na kontuzjowaną nogę, bo prawy wciąż notorycznie fruwał po boksie i sprawdzał stan ściółki. Mimo wszystko, jako że są to ochraniacze magnetyczne, a opinie co do noszenia magnetyków codzienne na bądź co bądź kilka dobrych godzin są podzielone, postanowiłam więc zaopatrzyć się w typowe ochraniacze stajenne, coby móc stosować je wymiennie.

DSC_8550

Rozglądałam się za czymś w przystępnej cenie, bo nie ukrywam, że kontuzja Stefana mocno drenuje mój jeździecki budżet, ale też, znając niszczycielskie zapędy Stefana, za czymś trwałym. Zależało mi na tym, żeby ochraniacze miały solidne zapięcie – mocne, dobrze wszyte rzepy, solidne szwy i tkaninę, która nie pęknie pod wpływem pierwszego skubnięcia ciekawskich zębów. Chciałam też, żeby dobrze układały się na nodze i były zwyczajnie wygodne, bo inaczej Blondyn może ich nie zaakceptować, a jeśli tak się stanie, to choćby miały pancerne zapięcia i zewnętrzne pokrycie z kevlaru, będzie tak długo pracował, aż je w końcu ściągnie i unicestwi.

DSC_8080

Po wstępnym przeszukaniu internetu skłaniałam się do zakupu Horze Supreme Stable Boots. Ostatecznie do zakupu przekonał mnie fakt, że takie własnie ochraniacze ma Kitek, na którym ostatnio jeżdżę, więc miałam okazję je obejrzeć, pomacać i zobaczyć, jak sprawdzają się w praktyce po kilku miesiącach użytkowania. Ochraniacze stajenne Horze składają się z wewnętrznej wkładki nadrukowanej w logotypy marki i zewnętrznej z neoprenu. Wewnętrzne wkładki są mocowane na długie rzepy, można więc bez problemu wyprać samą wkładkę, a potem wpiąć ja w ochraniacz .

DSC_8084

Rzepy są na tyle długie i dobre jakościowo, że wkładka nie przemieszcza się wewnątrz ochraniacza, nie trzeba jej trzymać czy jakoś dodatkowo manewrować przy zakładaniu. Wkładka jest miękka i puchata, mimo śliskiej tkaniny nie odparza nogi, nawet teraz kiedy temperatury nawet i w nocy są wyższe, nie powoduje dyskomfortu, pocenia się, nie podraznia, a przy tym nie brudzi się tak łatwo jak futro, które nazajutrz po nocy spędzonej na nogach Stefana jest całe utytłane w słomie (i nie tylko). Ułatwia to utrzymanie czystości i wygody używania ochraniaczy. Zewnętrzna warstwa to cienki neopren, który jest dodatkowo „dziurkowany”, czego moje zdjęcia niestety nie oddają. Dzięki temu ochraniacze rozgrzewają i wspierają ścięgna, ale nie przegrzewają ich, więc śmiało zakładam je również w cieplejsze dni.

DSC_8102

Horze Supreme Stable Boots są zapinane na cztery wygodne rzepy. Trzy poziomo na wysokości kości śródręcza i czwarty wokół stawu pęcinowego. Są dobrze skrojone, dzięki czemu dobrze, równo układają się na nodze i powodują równy ucisk. Nie są zbyt obszerne  dzięki czemu po pierwsze można je dobrze zapiąć na całej długości rzepa, a po drugie nie zapina się ich „na zakłądkę” powodując ucisk w miejscu nałożenia się warstw.

DSC_8082

Jak narazie wyglądają bardzo solidnie i naprawdę dobrze się sprawują, mimo że jest to typowy produkt codziennego użytku, o który oczywiście dbam, ale bez przesadnego pietyzmu. Wieczorem Natalia ubiera je Stefanowi, a ja rano ściągam, otrzepuję ze słomy i wieszam na boksie. Cała moja dbałość ogranicza się do odłożenia ich na miejsce zamiast rzucenia w kąt.

DSC_8116

Przy tym wszystkim ich cena jest mocno zachęcająca. Para na przód to wydatek rzędu 150pln, komplet na 4 nogi to około 320pln. Ja swoją parę upolowałam w promocji w Febro na 139pln. Jako, że jest to produkt, który raczej na pewno zostanie z nami na dłużej niż tylko czas rekonwalescencji, bo Stefan nawet po powrocie do pracy będzie potrzebował dodatkowej troski o ścięgno, to pewnie na zimę dokupię mu jeszcze tyły i zimą będę na noc ubierać w komplet. Na razie takiej potrzeby nie było, więc z oszczędności, a też nie będąc w stu procentach pewna, jak u nas sprawdzą się te ochraniacze, zostałam przy parze.

W każdym razie z czystym sumieniem mogę polecić te ochraniacze jako solidny produkt codziennego użytku zarówno tym, którzy z jakiegoś powodu potrzebują wsparcia nóg przy rekonwalescencji, ale też tym, którzy z racji wieku konia czy jego doświadczeń prewencyjnie wspierają nogi ochraniaczami stajennymi.

DSC_8544

Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. Magda says:

    Moja kobyła zaczęła mieć bardzo podrażnioną skórę, szczególnie po wizytach weterynarza i goleniu do kontrolnego USG, więc ostatecznie zrezygnowałam z zakładania czegokolwiek na rzecz glinki, ale wcześniej w miarę możliwości starałam się zawijać owijki – zdaniem fizjoterapeuty lepiej poprawiają ukrwienie.

    1. Kaja says:

      U nas na razie szczęśliwie bez podrażnień, więc spokojnie zakładam ochraniacze na noc. Owijki, które są bardziej dopasowane, lepiej i równiej rozkładają nacisk na pewno lepiej też wpływają na ukrwienie, ale w naszym wypadku nie wchodzą w grę, bo ryzyko rozwinięcia owijki, a potem zawinięcia jej sobie w najlepszym wypadku na uchu jest niestety zbyt duże.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *