Coś się kończy, coś się zaczyna.

galopem_10155

To będzie prawdopodobnie najtrudniejszy tekst, jaki kiedykolwiek napisałam na bloga, powstawał przez wiele dni, czasem przez łzy i zawsze w ogromnych emocjach. Od kilku tygodni panuje tu cisza i nie dzieje się tak całkiem bez przyczyny. Od dłuższego czasu, a przez ostatnie tygodnie coraz intensywniej – dojrzewałam do pewnej decyzji i biłam się z myślami. Nie chciałam dzielić się tymi wątpliwościami, a kiedy decyzja już zapadła chciałam sprawę doprowadzić do końca, zanim zacznę o niej mówić. Prawdę mówiąc długo sądziłam, że nigdy nie stanę przed takim problemem, a o tym jak trudne to zadanie wie każdy, kto choć raz zdecydował się… zmienić konia. A jednak jestem w tym miejscu i piszę Wam o tym, że zdecydowałam się zwrócić Fabiana do Fundacji. To nie był łatwy krok. Koń, a Fabian już w szczególności, nigdy nie był dla mnie obiektem, przedmiotem, którym można się znudzić, odstawić do garażu, wymienić albo sprzedać. Koń był dla mnie zawsze kimś więcej, niż tylko sprzętem umożliwiającym trenowanie danej dyscypliny i gdybym tylko mogła pozwolić sobie na posiadanie i przede wszystkim utrzymanie dwóch koni, to Fabs z całą pewnością zostałby u mnie tak długo, jak pozwoliłaby na to Fundacja. Ale tak nie jest.

galopem_9720

Powodów podjęcia takiej, a nie innej decyzji jest wiele i myślę, że ten temat zasługuje na osobny artykuł, ale i teraz chciałabym po krótce wytłumaczyć się z tego kroku. Jak wiecie Fabian jest koniem, którego 5 lat temu zaadoptowałam z Fundacji Centaurus. To oznacza, że przez te lata Fifi był pod moją opieką i na moim utrzymaniu i chociaż bardzo szybko zaczęłam o nim myśleć, jak o swoim własnym koniu, tak na prawdę nigdy nie był mój. Od zawsze i na zawsze należał do Centaurusa. Takie są realia adopcji i znałam je oczywiście podpisując umowę. Fundacja zawsze pozostaje właścicielem konia, a adoptujący otrzymuje konia w ramach formy dzierżawy na warunkach określonych przez umowę. To oznacza kilka rzeczy. Adoptujący ma prawo jeździć na koniu, ale nie może go nikomu udzielać (poza osobami uwzględnionymi w umowie), czyli na Fabiana nie mogła wsiąść moja jeżdżąca konno siostra, siostrzenica na oprowadzankę w stępie, nie mógł wsiąść trener, ani znajoma ze stajni, którą poprosiłabym o to na czas mojej nieobecności. Adoptujący nie ma paszportu konia, a więc nie może zabrać go na zawody czy szkolenie. Fundacja może go też odebrać nie podając żadnej przyczyny. Tak, jak pisałam, znałam oczywiście warunki umowy, podpisując ją i wówczas wydawały mi się sensowne, a wiele z Fundacyjnych obostrzeń, które teraz stanowią problem w tamtym czasie mi nie przeszkadzało. Od podpisania umowy wiele w moim jeździeckim życiu się zmieniło i dotarłam do momentu, kiedy chciałabym mieć i utrzymywać konia, który będzie mój, chciałabym rozwijać się z nim i inwestować w niego z poczuciem bezpieczeństwa i pewności. Gdyby Fabian był moim koniem, nigdy nie zdecydowałabym się na jego sprzedaż i zamianę na innego konia, bo to nie w Fabsie leży problem i nie jest tak, że nie spełnia moich wymagań i aspiracji.
IMG_3338

Fifi w czwartek wsiadł do przyczepy i wyruszył w drogę do nowego etapu swojego życia. Szczęśliwie tak się złożyło, że Fabs nie wrócił do Fundacji, a trafił bezpośrednio do nowej adoptującej, którą miałam okazję poznać. Olga jest cudowną, ciepłą, opiekuńczą i rozsądną osobą, taką, która będzie o Fabiana dbać i troszczyć się, zapewni mu świetne warunki, zrównoważone podejście i masę miłości i która jestem pewna, że zbuduje z nim fantastyczną więź. Fifi zamieszkał w okolicach Krakowa i chociaż oczywiście oddanie go kolejnej osobie oznacza, że Fabian nie jest już pod moją opieką, to jednak jest na tyle blisko, że od czasu do czasu będę mogła go odwiedzić i podrapać za kudłatym uchem. Paradoksalnie to, co sprawiło, że zdecydowałam się na rezygnację z adopcji, sprawia równocześnie, że ten ogromnie trudny i bolesny krok jest nieco łatwiejszy. Gdybym z jakiegoś powodu miała sprzedać konia, który byłby moją własnością, umierałabym ze strachu o jego dalsze losy, czy trafi w dobre ręce czy kolejna osoba będzie go dobrze traktować, czy w wyniku następnych zmian właścicieli nie trafi w niepowołane ręce, albo co gorsza do handlarza czy rzeźni. W tym wypadku, oddając Fabsa jestem o niego spokojna, bo wiem, że trafia pod opiekę świetnej, odpowiedzialnej i rozsądnej osoby, a nad jego bezpieczeństwem i dobrym samopoczuciem wciąż będzie czuwać Centaurus. To wszystko nie zmienia jednak faktu, że zostawiałam go w nowym domu połykając łzy i walcząc ze sobą o to, by się nie rozkleić, bo wiedziałam, że jak pozwolę sobie na tę chwilę smutku i słabości to już się nie opanuję.

IMG_3329

Decyzja o rezygnacji z adopcji Fabiana nie była łatwa i dojrzewała we mnie powoli od bardzo dawna, chociaż nie dzieliłam się z Wami tymi wątpliwościami. Wypłakałam bardzo wiele łez zanim ją ostatecznie podjęłam, ale wiem, że to dobry krok i że dotarłam do momentu, kiedy musze go zrobić. Spędziliśmy razem wspaniałe 5 lat. Daliśmy sobie nawzajem bardzo dużo i bardzo dużo się od siebie nauczyliśmy. Przyjechał do mnie krnąbrny 5-latek, oddaję zrównoważonego, sympatycznego, bardzo dobrze wyglądającego i nieźle zajeżdżonego 10-latka. Z dzisiejszej perspektywy wiem, że kiedy się z Fabsem poznaliśmy byłam jeździecko zielona, a aktualnie wiem już tyle, żeby mieć świadomości, jaki ogrom nauki mam przede sobą. Ale wkład Fabiana we mnie i moje życie to nie tylko to, czego nauczyłam się z nim w siodle. To też pokora i cierpliwość, to poczucie, że są w życiu rzeczy na prawdę ważne, że ciężka, codzienna praca przynosi efekty. A poza wszystkim to też świadomość, że kiedy jest naprawdę źle i smutno, są w świecie rzeczy niezmienne w tym końska szyja, do której zawsze można się przytulić tak, jak wtedy, kiedy było się małą dziewczynką marzącą o własnym kucyku. Żegnanie się z Fabsem jest ogromnie trudne, jak bardzo przemyślana i racjonalnie nie byłaby ta decyzja, ale wszystkie wspomnienia – choć dzisiaj bolesne – pozostają we mnie niezmienne. A będzie co wspominać, bo to było 5 lat na dobre i na złe. Pięć lat euforii, frustracji, błota, deszczu, upadków, porażek, sukcesów, potu i łez, małych kroków na przód, ale i cofania się, udowadniania, że prawdziwą pasję można realizować bez względu na zmiany w życiu i upływający czas.

galopem_9895

Ten etap mojego życia się skończył. Dziś rozpoczynam kolejny.

Dwa tygodnie temu przyjechał do mnie Elbrus. Koń, którego przez najbliższe cztery miesiące będę dzierżawić. Będziemy się poznawać, uczyć i zgrywać ze sobą, a w grudniu podejmę decyzję czy ta przygoda będzie trwała dłużej i czy zdecyduję się na swojego pierwszego na prawdę własnego konia. Elbrus to nie jest taki całkiem zwyczajny konik, tylko spełnienie wielu z moich jeździeckich marzeń i myślę, że te cztery miesiące też nie będą takie całkiem zwyczajne. Ale o tym już następnym razem, teraz idę otrzeć kolejne Fabianowe łzy, bo wszystkie te zmiany i najbliższa perspektywa wciąż są dla mnie mocno słodko-gorzkie. Coś się kończy, a coś się zaczyna.

7 Comment

  1. Zuzanna says: Odpowiedz

    Czasem najbardziej bolą właściwe decyzje. Ważne że Fabian ma dobry dom, wiesz gdzie jest i zawsze możesz zapytać jak się ma, to bardzo pomaga w oswoić się z podjęta decyzją. Trzymam za Wasze kciuki i za nowego kumpla też

    1. Kaja says: Odpowiedz

      To niestety prawda. Bardzo długo dojrzewałam do tej decyzji i chociaż była bardzo trudna, to myślę, że nam wszystkim wyjdzie na dobre. Fabian trafił w fantastyczne ręce i cieszę się, że jest na tyle blisko, że mogę go odwiedzić i podrapać za uchem. :) Ściskam!

  2. Weronika says: Odpowiedz

    Jestem pod mega wrażeniem! Mimo, że jestem na twoim blogu pierwszy raz to łzy napłynęły mi do oczu.
    Twoja więź z Fabian jest prawdziwa i pewnie za każdym razem, gdy go odwiedzisz, on sobie o Tobie przypomni i będzie mile wspominał chwile z Tobą.
    Mam nadzieję, że przygoda z nowym koniem się powiedzie. Trzymam kciuki z Ciebie i nowego przyjaciela! ;D

    1. Kaja says: Odpowiedz

      Dziękuję! <3 To nie była łatwa decyzja i kosztowała mnie wiele łez, ale wierzę, że i ja, i Fabian dobrze trafiliśmy. :)

  3. Monika says: Odpowiedz

    Fajnie, że z Fabianem powstało z nim tyle fajnych zdjęć <3 Nie mogę się doczekać aż poznam Elbrusa! :)

    1. Kaja says: Odpowiedz

      Już niedługo! <3 A jest przystojniak, więc liczę, że się sprawdzi w roli modela! :)

  4. Dominika says: Odpowiedz

    Czytając Twój post popłakałam się … Jestem tu pierwszy raz, ale mam ochotę przeczytać wszystki wpisy od początku bloga ! Historia cudna, 5 lat jest to bardzo długi czas przez który można się przywiązać do konia. Najważniejsze, że nie wrócił do fundacji i jest teraz w dobrych rękach ! Najważniejsze to by było mu tam dobrze.
    Pozdrawiam

Dodaj komentarz